Zawitałam do Chojnowa zupełnie... dobrym przypadkiem...-rozmowa z Agnieszką Justyną Szumiło
Większości chojnowian objawiła swój wokalny talent na początku tego roku w styczniowym koncercie kolęd, choć tak naprawdę współpracuje z MOKSiR-em już ponad 2 lata, prowadząc Pracownię Wokalną. Kim jest Agnieszka Justyna Szumiło?
Mam się przedstawić?. To tak najkrócej: Jestem osobą kochającą życie i jego cudowność, ciekawą innych ludzi, osobą wdzięczną za możliwość podziwiania i przeżywania piękna tego świata, codziennie, we wszystkich jego przejawach. Z zawodu ( wymarzonego, wybranego i ukochanego ) jestem śpiewaczką i pedagogiem śpiewu solowego. Uczę tego przedmiotu w Zespole Szkół Muzycznych w Legnicy. Pełnię tam także funkcję wicedyrektora. Współpracuję jako specjalista emisji głosu z Chórem „Madrygał” Legnickiego Centrum Kultury i tamże z Zespołem Pieśni i Tańca „Legnica”, a także prowadzę zajęcia jako nauczyciel akademicki w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej im. Witelona w Legnicy. Pełnię też funkcję Wiceprezesa Wrocławskiego Oddziału Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków. Jestem Twórcą i właścicielem Pracowni Wokalnej Agnieszki Justyny Szumiło od roku 2011, gdzie stworzyłam miejsce edukacji muzycznej i wokalnej dla wszystkich tych, którzy nie mogą bądź nie chcą uczyć się w szkołach muzycznych – od lat 4 do – bez ograniczeń wiekowych. Poza tym jestem żoną i mamą tegorocznej maturzystki. A jest jeszcze całe życie koncertowe, kursy mistrzowskie, praca nad własnym rozwojem i doskonaleniem – siebie i swojego warsztatu . Trochę tego dużo... ale jest niezwykle twórczo , z pasją i profesjonalnie ..:)
Co, przy takim natłoku zajęć, sprowadziło Panią do Chojnowa?
Przypadek. Czasem nie zdajemy sobie sprawy, jak przypadkowe spotkanie może wiele zmienić w naszym życiu i tak właśnie stało się z Chojnowem. Zostałam kiedyś poproszona przez Pana Dyrektora Stanisława Horodeckiegoo zastępstwo w pracy jury przy "Rozśpiewanych Nutkach" za kogoś, kto nie mógł być wtedy obecny. Bardzo mile to wspominam - wspaniałą młodzież, bardzo dobrą organizację i serdeczne przyjęcie. Po podsumowaniu wyników Pan Dyrektor zapytał mnie o możliwość poprowadzenia zajęć pracowni wokalnej. Zapytałam : "Czy macie państwo instrument?" Niestety - pianina, które jest podstawą w prowadzeniu zajęć, nie było. "Jak się uda pozyskać instrument, to wrócimy do tematu" - podsumowałam. Pan Horodecki bardzo poważnie to potraktował. Napisał projekt, pozyskał fundusze z Ministerstwa Kultury i zakupił bardzo dobry instrument, na którym teraz pracujemy. Minął rok od pierwszej rozmowy, gdy zadzwonił ponownie i... tak to się zaczęło. Dwa lata temu. Nawet nie mam pojęcia, kiedy ten czas minął... Przychodzą do mnie bardzo zdolne dzieci, młodzież i dorośli. Myślę, że wszyscy pokochaliśmy się bardzo mocno. W tamtym roku nagraliśmy płytę "Śpiewam, więc jestem", która podsumowuje naszą pracę. 24 piosenki spośród 140, które zrealizowaliśmy w ciągu dwóch lat, stanowią jedynie jej maleńki wycinek, ale radość z tworzenia była ogromna. Wymyśliliśmy, że jest to płyta 001 i mam nadzieję, że w ciągu następnych lat znajdą się ludzie dobrej woli, którzy zechcą i będą mogli nas wesprzeć. Macie tu w Chojnowie naprawdę zdolnych kolegów i koleżanki, ludzi, którzy chcą i potrafią śpiewać, żyją bardzo twórczo objawiając swoje liczne talenty.
Podsumowując: przypadek i spotkanie innego człowieka sprawiły, że dzisiaj jestem tutaj. Uważam, że to jest w tej historii najbardziej niezwykłe.
Z tego, co Pani mówi, wnioskuję, że lubi Pani przyjeżdżać do Chojnowa?
Tak. Dużo się u Was dzieje. Myślę, że to zasługa niebanalnych i kreatywnych ludzi: piszą wiersze, malują, jest chór „Skoranta”, Gildia Artystów, działa MOKSiR... Miło mi, kiedy uśmiecha się do mnie Pani w sklepieobok, do której biegam po ciasteczka dla dzieci i która już mnie poznaje, i wie, że pracuję całym sercem czy Państwo, którzy goszczą mnie w Domu Schrama – bardzo się szanujemy i lubimy. Ufam, że nigdy nic przykrego mnie tutaj nie spotka, bo naprawdę wkładam w Odział swojej Pracowni Wokalnej w Chojnowie, całe serce i wiedzę merytoryczną. Mam też całe morze pomysłów, więc jeśli tylko Chojnów będzie chętny do współpracy...
Większość mieszkańców poznała Panią dopiero w czasie koncertu kolęd. Jakie emocje towarzyszą takim występom scenicznym?
W dniu koncertu żyję odrobinę w innym wymiarze. Staram się, by nic mnie nie rozpraszało, dlatego zawsze dzień wcześniej planuję każde zadanie. Rodzina już wie, że powinnam mieć względny spokój...:) Czasem adrenalina sprawia, że kilka godzin przed koncertem nic nie jem, bo nie odczuwam takiej potrzeby. Chyba karmię się wtedy muzyką. I pracą – po prostu..
Kiedy wychodzę na scenę, odczuwam ogromną radość przemieszaną z poczuciem odpowiedzialności i zdenerwowaniem. Niegdyś wydawało mi się, że z biegiem lat poziom stresu będzie się obniżał, bo będę wiedziała, jak to jest. Otóż nie. Każdy występ, każdy koncert jest w jakimś sensie zawsze tym pierwszym. To są zawsze inni ludzie, zawsze bije od nich inna energia. Kiedy wychodzę na scenę, odbieram ją każdym zmysłem. Witam się z koncertmistrzem, z orkiestrą i kiedy składam ukłon, a zaraz po tym podnoszę głowę, to otulam wzrokiem wszystkich widzów i staram się zobaczyć, co wydarzy się podczas tego spotkania. Już wtedy wiem, z jakim rodzajem publiczności mam do czynienia. Przy pierwszym akordzie zaczynam myśleć o sprawach technicznych, o czym chcę zaśpiewać.
Koncert live to coś bardzo specyficznego. Kiedyś zdarzyło się, że dyrygent przerzucił dwie kartki na raz i nastał moment konsternacji. Dzięki doświadczeniu orkiestry, moim oraz sprawcy zamieszania, udało nam się z tego wybrnąć bez szwanku. Dziś wspominamy to z uśmiechem, ale wtedy... To jest właśnie ta skala emocji, która towarzyszy występom na żywo. Zawsze powtarzam, że nie urodziliśmy się cyborgami, tylko ludźmi, więc mamy prawo do popełniania błędów. Ale z całą świadomością ludzkiej ułomności i tak zawsze dokładamy wszelkich starań, by wszystko poszło jak należy. Dobrze, że ludzie to wiedzą, słyszą i w większości rozumieją.
Jak przygotowuje się Pani do takiego przedsięwzięcia?
Do każdego występu niezbędna jest zarówno praktyczna jak i teoretyczna wiedza muzyczna i świadomość, umiejętność jej wykorzystania. Wszyscy śpiewacy i piosenkarze klasyczni kierują się tymi samymi zasadami wydobycia głosu, bo każde gardło jest takie samo i pod względem fizycznym oraz fizjologicznym funkcjonuje identycznie. Najważniejsza jest więc technika i to, co śpiewamy. W piosence jest zdecydowanie więcej tekstu, a melodia jest najczęściej mniej skomplikowana. W klasyce odwrotnie - to właśnie melodia odgrywa najważniejszą rolę, a aria bardzo często składa się tylko z czterech wersów. Kiedy wiem, co i gdzie śpiewam, „jestem już w domu”.
Przed samym koncertem usprawniam aparat mowy, by przekazywana treść była wystarczająco wyraźna, choć dla mnie jako pedagoga śpiewu takie ćwiczenie to nieodłączny element każdego dnia. Widzę w nauczaniu wielki dar, ponieważ przez niego ćwiczę swój własny głos codziennie, nieustannie – demonstrując, opowiadając, tłumacząc itd. A dzieje się to jakby…mimochodem ;)
Czy śpiewać każdy może?
Wszystko zależy od tego, o jakim rodzaju śpiewu mówimy. Dla siebie, dla bliskich, podśpiewywać, rozwijać się czy umuzykalniać może każdy, kto tylko ma zdrowe gardło i nie ma żadnych przeciwwskazań medycznych. Może Państwa zaskoczę, ale uważam, że byłoby ciekawie, gdyby śpiew traktowano w szkole na równi z wychowaniem fizycznym. Dlaczego? Bo wspaniale wpływa na umysł, na osobę, a jednocześnie dotlenia organizm i stanowi wysiłek fizyczny, co na pewno prowadzi do tego, że człowiek staje się inny niż ten, który nigdy tego nie robił. Koordynuje odruchy czysto fizyczne z niezwykle intensywną pracą obu półkul mózgowych… Jeśli natomiast chodzi o śpiewanie t zawodowe, to nie każdy ma takie możliwości. Śpiew nie tylko zależy od siły i rodzaju głosu, ale od cech osobowościowych, predyspozycji, nieco później - włożonej pracy, doświadczenia i poziomu wiedzy muzycznej. Podsumowując: dla zdrowia fizycznego i psychicznego powinien każdy, choć zawodowo to już, niestety, nie wszyscy.
W którym momencie życia odkryła Pani w sobie talent?
Muszę powiedzieć, że należę do tych szczęśliwych ludzi, którzy od początku wiedzieli, co chcą robić w życiu. Rodzice wspominali, że kiedy miałam dwa latka, wyśpiewywałam wszystkie możliwe melodie i przerabiałam je na swój własny sposób. Wtedy nie nazwałabym tego talentem, ale wiem na pewno, że od zawsze to lubiłam. Myślę, że tak właśnie jest. Najpierw bardzo lubimy coś robić. Potem dopiero odkrywamy swój talent. Wierzę, że jest dany od Boga. I że każdy może znaleźć swój.
W jaki sposób na proces Pani kształcenia wpłynęli ludzie, z którymi Pani współpracowała?
Kiedy mamy otwarty umysł i serce, kontakt z drugim człowiekiem jest zawsze nauką i darem. Nie byłabym dziś tym, kim jestem, bez obecności, wsparcia i miłości innych ludzi. Pytanie: „kto?” jest w tym sensie trudne, ponieważ wszyscy, którzy pojawili się w moim życiu - nauczyciele, koledzy, koleżanki, rodzina, uczniowie, studenci, wielcy artyści, którymi się inspirowałam - wpłynęli na kształtowanie mnie samej. Jestem ciekawa ludzi. Uważam, że spotkanie z drugim człowiekiem, niezależnie w jakiej relacji, jest zawsze okazją do przemyśleń. Ciągle mi się wydaje, że mogę się od ludzi czegoś nauczyć, co nawet niekoniecznie będzie związane z moją dziedziną. Interesuje mnie człowieczeństwo, człowiek sam w sobie. Każdemu coś zawdzięczam, od każdego coś zaczerpnęłam. I każdemu dałam coś od siebie. To bycie z ludźmi tworzy człowieka. Mam nadzieję, że ja też za każdym razem pozostawiam cząstkę siebie w innych, poprzez swoją pracę, ...
A kto jest dla Pani inspiracją w życiu zawodowym?
Nieżyjąca już włoska sopranistka Renata Tebaldi. Jej śpiew to dla mnie szczyt możliwości technicznych oraz głosowych dla sopranu. Obecnie - Angela Gheorghiu też się do nich zalicza. Muszę zdradzić, że moją największą inspiracją od zawsze byli jednak… tenorzy: B. Gigli, Carlo Bergonzi, Enrico Caruso, L. Pavarotti, Domingo. Studia skończyłam u znakomitego tenora, Prof. Kazimierza Myrlaka, którego jako nastoletnia dziewczyna usłyszałam na scenie i zrozumiałam, że moim wielkim pragnieniem jest uczyć się u niego. Prof. Myrlak reprezentuje najprawdziwszą szkołę włoskiego bel canto, o czym marzyłam i co mi zawsze najbardziej w duszy grało. To właśnie tą metodą chciałam być kształcona, dlatego inspirowałam się siłą i techniką śpiewu najlepszych tenorów. Na tamtym etapie kształcenia było mi to bardzo pomocne. Z biegiem lat i mój głos pięknie „urósł”, i nie brakuje mu kobiecości przy mocnym brzmieniu.
Gdybym zapytał o największą radość w życiu zawodowym...?
To odpowiedziałabym, że najbardziej kocham śpiewać koncerty i nauczać. Parę razy w życiu miałam honor wykonywać prawykonania – to jest cud narodzin piękna! A w nauczaniu szczytem radości jest czas, kiedy uda się (np. w formie występu) zaprezentować to, czego dziecko się nauczyło i zobaczyć wzruszenie na twarzach jego rodziców. Kiedyś miałam wśród uczennic dziewczynkę, która bardzo, ale to bardzo nie chciała mówić i raczej stała z tyłu ( to był właściwy powód przyprowadzenia jej na zajęcia do Pracowni, żeby jej ją jakoś wesprzeć ). Gdy po określonym czasie pracy i zabawy – bo dzieje się to naprzemiennie - wreszcie pojawiła się na scenie i zaśpiewała sama, a na twarzach jej rodziców odmalowało się wielkie zaskoczenie i ogromna radość z sukcesu córeczki, to było to dla mnie, jak mówią w reklamie, bezcenne...
A największe marzenie?
Tylko jedno? Tak jak wielu ludzi, zwłaszcza z moimi doświadczeniami życiowymi, chcę być zdrowa, dobra dla siebie.Natomiast „zawodowo” chcę kontynuować swoją drogę. Chcę także rozwijać Pracownię. Marzy mi się Pracownia, w której inspiracją byłaby sztuka i jej różne dziedziny. Dla dzieci i dla dorosłych. Pracownia, w której goście - uczniowie znajdą prawdziwe wartości i Inspirację . by umieli cieszyć się tym co mają zamiast martwić się tym czego im brakuje..Wierzę, że ludzie, którzy nauczą obcować się z poezją, wierszem, tańcem, teatrem już zawsze będą patrzyli na świat i innych ludzi z głębszej perspektywy. Ludzie, którzy np. nauczą się dobrze oddychać, lepiej poradzą sobie w życiu - sprawniej załatwią sprawę w banku, lepiej zdadzą egzaminy i będą całkowicie inaczej, zdrowiej funkcjonować. Z takich zajęć nikt nie chce iść do domu. Brzmi jak marzenie? To się już dzieje!!
... Chciałabym też objechać cały świat, tylko nie wiem, kiedy miałabym to zrobić??!
Jakiej rady udzieliłaby Pani tym, którzy zaczynają przygodę ze śpiewem?
Żeby realizowali swoją pasję i nie wymagali od siebie zbyt dużo od razu! Żeby byli dla siebie wyrozumiali. By poszukali dobrego nauczyciela. Bez mistrza, osoby, która nas poprowadzi, daleko nie zajedziemy. Warto mieć kogoś, kto nas posłucha i w budujący sposób oceni. Zdrowa, serdeczna krytyka, tak jak serdeczna dyscyplina w wychowaniu, jest po prostu niezbędna. Najważniejsze, by nie zniechęcali się od samego początku. Śpiew – jak życie – jest długą drogą. By skosztować wszystkich jego smaków, należy konsekwentnie kroczyć przed siebie. Dać sobie samemu czas i miłość, spokój. Nie porównywać się z innymi, nie narzekać, pracować z zaangażowaniem i myśleć optymistycznie. Wiem po sobie, że warto!
Dziękujemy bardzo za rozmowę. Życzymy samychsukcesów i spełnienia marzeń!
Z wzajemnością!