Hardcorowy spływ z „Jedynką”
Data utworzenia: 23 czerwiec 2014, 11:03 Wszystkich komentarzy: 0
To było naprawdę szalone przedsięwzięcie. Kiedy dzisiaj siedzę przed komputerem, zastanawiam się, czy trafiają się więksi wariaci niż my. Wydawać by się mogło, że jakieś trzy czarownice w kapelusikach i koronkowych rękawiczkach zaklęły nam pogodę. Niestety, nasza impreza jest z rodzaju tych, których nie można odwołać. Jesteśmy zależni od innych i ponosimy tego koszta. Ale nie o tym chcę wam opowiedzieć. Trzeci rok spływów i kolejna próba wody. Poddali się jej bez wahania nasi uczestnicy.
Mniej zdeterminowani zrezygnowali w połowie, reszta płynęła do końca. Należy im się wielki ukłon i słowa podziwu. W sobotę płynęliśmy tam, gdzie płynąć się nie dało. Walczyliśmy z własnymi słabościami i z wodą, której było za mało, a jednak była groźna. Pierwszy raz zaliczyłam fikołka kajakiem, i nie byłoby sprawy, gdyby nie mój załogant. A dokładniej załogantka, nasza spływowa służba medyczna, która podczas wywrotki znalazła się pod kajakiem. Zadziałałam jak należy, oczywiście kapok również i wszystko tylko groźnie wyglądało. Miękkie nogi miałam dopiero wtedy, kiedy na środku rzeki musiałam wylać wodę z kajaka i rzucić go z powrotem na wodę. Hahaha rzucić! To mną rzucało na całego.
Było hardcorowo. Dotarłyśmy do Jadwisina prawie na końcu, a ekipa z najmłodszymi kajakarzami była gotowa do wypłynięcia i niecierpliwili się zwłoką. Pewnie nowicjusze będę chętnie opowiadać, jak było. Mnie wypada powiedzieć tylko, że bez pomocy przyjaciół i przyjaciół Jurka Kucharskiego, Damiana, Michała, Mariusza, Grześka i Klaudiusza nie udałoby się. Był jeszcze „gimnazjalny zespół rzecznego reagowania” – Kacper, Mariusz, Sebastian, Rafał, Michał, który kolejny raz spisał się na medal. A co działo się na wodzie, niech opowiedzą wam zdjęcia i przy herbatce, ci, którzy płynęli. Aby rytuał parzenia herbaty i ich opowieści utrwaliły je w waszej pamięci. Ahoj!
P.S. Nasza Skora zarasta. Przez środek rzeki ciągną się prawdziwe rzeczne łąki z białym kwieciem (?). Wszystko fajnie, tylko dlaczego w rzece? Kwiatki wolę na suchym lądzie.
Bona Szaban