Query error chojnow.pl - Chojnowianin Rafał Wyciszkiewicz w książce o festiwalu w Jarocinie
Chojnow.pl
Zapoznaj się z naszą Polityką prywatności
facebook twitter YT IG
Logowanie Rejestracja
REKLAMUJ SIĘ NA CHOJNOW.PL SPRAWDŹ NASZĄ OFERTĘ BANERÓW I ARTYKUŁÓW SPONSOROWANYCH

Chojnowianin Rafał Wyciszkiewicz w książce o festiwalu w Jarocinie

Autor admin
Data utworzenia: 23 styczeń 2013, 11:46 Wszystkich komentarzy: 20


Chojnowianin Rafał Wyciszkiewicz w książce o festiwalu w Jarocinie

Kilka tygodni temu, w księgarniach całego kraju, ukazała się książka Grunt to bunt, autorstwa Grzegorza Witkowskiego, byłego dziennikarza gazety Tylko rock, oraz muzyka zespołu Róże Europy. Jest to już drugi tom, a nie wykluczone, że powstaną kolejne, gdyż autor posiada ogromną ilość materiałów zgromadzonych na przestrzeni kilkunastu lat. Książkę stanowi ponad 70 wywiadów z organizatorami, muzykami, służbami porządkowymi i wszystkimi, którzy związani byli w jakikolwiek sposób z festiwalem w Jarocinie.

Dzięki tak szerokiemu spektrum interlokutorów, możemy poznać jego obiektywny obraz. Takiej książki bardzo brakowało na rynku. W wydawnictwie tym znalazły się wypowiedzi i zdjęcia chojnowskiego muzyka Rafała Wyciszkiewicza, wraz z jego zespołem Maria Nefeli. Pewnie mało kto pamięta, ale w roku 1990 wystąpili oni na festiwalu, zdobywając nagrodę publiczności, tym samym zapisując się w historii festiwalu, i jak czas pokazał, również na łamach książki. Rafał może mieć powód do dumy z jeszcze jednego powodu. Otóż jest on jedynym chojnowianinem, który dostąpił zaszczytu zagrania na słynnej Dużej Scenie.


Dla tych, którym hasło Jarocin nic nie mówi, warto napisać, że był to jeden z największych festiwali w Europie, gdzie wystąpiły wszystkie liczące się w Polsce zespoły. Wracając do książki, to autor szczególnie wyróżnił zespół Rafała, publikując aż cztery ich zdjęcia i zamieszczając dwudziestostronicowy wywiad z wokalistą Kogutem. Najwyraźniej był pod wrażeniem jego historii. Otóż Kogut w tamtych czasach był mocno zaawansowanym narkomanem. Dawano mu najwyżej kilka lat życia, był wrakiem człowieka. Spał w piwnicach, ludzie ścigali go za długi. Ale wyszedł z nałogu dzięki wierze i przyjaciołom, którzy siłą zaciągnęli go na mszę ewangelizacyjną. Tam kładąc na nim dłonie, zaczęto odprawiać za niego modły. I może trudno w to uwierzyć, lecz po pewnym czasie głód narkotykowy nagle minął, a Kogut poczuł się jak nowo narodzony. Niektórzy nazywają to cudem, gdyż z medycznego punktu widzenia jest nieprawdopodobne, aby wyniszczony przez lata organizm nie domagał się następnej działki narkotyku. Od tamtej pory jest czystym, szczęśliwym człowiekiem, mającym żonę i wspaniałe dzieci. Teraz pomaga innym, jeżdżąc po kraju i prowadząc zajęcia profilaktyczne dla młodzieży i narkomanów.

Wszystkich zainteresowanych książką odsyłamy do Miejskiej Biblioteki Publicznej, gdzie jest ona dostępna, lub do wzięcia udziału w konkursie, który już niebawem na łamach Portalu CHOJNOW.PL

Wstrząsający wywiad radiowy z byłym narkomanem Kogutem

http://www.jarocin-festiwal.com/wywiady/marianefeli/kogut.html


W związku z publikacją książki postanowiliśmy przeprowadzić obszerny wywiad z Rafałem Wyciszkiewiczem, dotyczącym wydawnictwa oraz jego kariery muzycznej.


Powiedz, jak doszło do publikacji w książce „Grunt to bunt 2” materiału o waszym zespole?

- Postanowiłem wysłać kilka zdjęć zespołu, na internetową stronę poświęconą festiwalowi jarocińskiemu, prowadzoną od lat przez autora książki Grzegorza Witkowskiego, a on zaproponował mi ich publikację w niniejszej książce. Poprosił mnie także, abym napisał jakieś swoje wspomnienia z festiwalu.

Gratulacje - fajna pamiątka.

- Dzięki – niewątpliwie, nie każdy ma okazję zapisać się w książce.

Interesuje mnie, jak zaczęła się twoja przygoda z zespołami muzycznymi i dlaczego wybrałeś właśnie perkusję?

- Jak to zwykle bywa, wszystko zaczęło się przez przypadek, w 7 klasie szkoły podstawowej. W szkolnym radiowęźle usłyszałem komunikat, że w MDK organizują nabór do powstającego zespołu. Więc z chłopakami z klasy poszliśmy tam i tak to się zaczęło. O tym, że będę perkusistą, zadecydował instruktor, a ja nie protestowałem.

Od jakiej muzyki zaczynaliście?

- Nie było to nic ambitnego, jakieś „Białe misie” i „Domy wschodzącego słońca”, który to kawałek nawet śpiewałem, grając równocześnie. Długo nie pograliśmy takiego repertuaru. Wkrótce pożegnaliśmy klawiszowca, gdyż jego instrument kojarzył nam się z chałturami i zaczęliśmy grać mocniejszą muzykę. Robiliśmy min. covery mojego kochanego Iron Maiden, ale także swoje numery.

Kiedy i w jakich okolicznościach powstał twój najważniejszy zespół Maria Nefeli?

- Zespół powstał w Legnicy w 1989 roku z połączenia reggowego Hezbollah i punkowego Libanu.

Ciekawostką jest fakt, że zagrali wtedy w Chojnowie na imprezie „Co w punku piszczy”. Byłem tam i kto by pomyślał, że kilka miesięcy później do nich dołączę.

No właśnie, jak do nich trafiłeś?

- Chodziłem wtedy do szkoły w Chróstniku koło Lubina i z kolegą z klasy założyliśmy tam zespół. Do innej klasy chodził klawiszowiec Marii Nefeli. Oni wtedy poszukiwali bębniarza, a że wiedział o mnie, więc mnie zarekomendował. Chłopaki przyjechali do szkoły i zaproponowali mi granie. Trochę się dziwnie czułem na początku, gdyż oni byli kilka lat starsi.

Co oznacza nazwa zespołu?

- Jest to tytuł poematu greckiego pisarza Odysseasa Elitisa


Gdzie mięliście próby?

- Oj, było trochę tych miejsc. Kiedy do nich dołączyłem, jeździliśmy aż do Rudnej. W moim przypadku oznaczało to, że zaraz po szkole wsiadałem w Chróstniku w pociąg, gdzie dołączałem do kolegów. Do domu wracałem ok.22 i tak 2 razy w tygodniu, więc było to duże poświęcenie. Później ćwiczyliśmy w lubińskiej Muzie, Kunicach, w legnickim DK „Atrium”, a nawet w Chojnowie. Na dłużej osiedliśmy w legnickim Koperniku, a po „wywaleniu” nas, próby odbywaliśmy u gitarzysty w domu.

Twój pierwszy koncert?

- To nieprawdopodobne, ale 10 dni po dołączeniu do zespołu, po odbyciu zaledwie dwóch prób, zadebiutowałem na koncercie w rodzinnym mieście wokalisty - Wołczynie. Po nim była jedna próba i następny koncert. Jakby tego było mało, zaledwie po 3 tygodniach gry w zespole, pojechaliśmy do wrocławskiego studia rejestrować nagrania. Jako ciekawostkę podam, że grałem na perkusji zespołu Lecha Janerki, który wtedy tam nagrywał.

Spytam teraz o festiwal w Jarocinie. Jak to się stało, że wystąpiliście na tej słynnej Dużej Scenie?

- Wysłaliśmy kasetę, bo taka była procedura i czekaliśmy na odzew. Okazało się, że kaseta nie dotarła, więc dwa dni przed festiwalem wzięliśmy udział w przesłuchaniach na żywo, które zorganizowano dla kapel, które nie dostarczyły nagrań. Przeszliśmy je pozytywnie i zakwalifikowano nas na Małą Scenę. Tam zdobyliśmy najwięcej głosów, co uprawniało nas do wystąpienia na Dużej Scenie.

Co było nagrodą publiczności?

- Pieniądze, możliwość zagrania właśnie na Dużej Scenie oraz zaproszenie na przyszłoroczny festiwal jako gość.

A co dało wam wygranie Jarocina?

- Niestety nie przełożyło się to na sukces komercyjny, trochę z naszej winy. Brakowało nam menadżera, który potrafiłby zająć się promocją, scalić to wszystko do kupy, bo sami byliśmy na to zbyt leniwi, więc z tego punktu widzenia dało nam to nie za wiele. Choć w kręgach muzycznych trochę ludzi nas dzięki temu bardziej kojarzyło. Ale fajną przygodą było zagrać ze znanymi zespołami. Zostały nam po nim dwie pamiątki. Jedna to wydana wtedy kasety z laureatami. Znalazły się na niej dwa nasze utwory, nagrane podczas próby. Kasetę można było kupić jeszcze podczas festiwalu. Drugi miły akcent, to nakręcony wtedy słynny dokument „Czapka dla skina”, w którym zamieszczono fragment naszego występu. Jest w nim pewna manipulacja, gdyż przy koncercie Kobranocki, pokazano bawiących się ludzi, wmontowanych z naszego koncertu.


występ zespołu w dokumencie „Czapka dla skina”


Miałeś tremę przed występem?

- O tak, kiedy grasz w salach dla kilkudziesięciu osób, a nagle występujesz dla 10 tys. ludzi - są emocje. Ale było to niesamowite przeżycie, potęgowane dodatkowo przez światła, dymy, no i najlepszy w kraju sprzęt.

Słyszałem, że podczas waszego występu miało miejsce niemiłe zdarzenie.

- Niestety, prawdopodobnie ktoś z ochrony rzucił w okolice sceny gaz łzawiący, by rozgonić pogujących ludzi. Na początku nie wiedziałem dlaczego wszyscy uciekają, ale gdy sam zacząłem się dusić, dotarło do mnie, co się stało. Koncert został przerwany, ale na szczęście, po kilkunastu minutach prowadzący koncert Jurek Owsiak, pozwolił nam dokończyć.

W jakich jeszcze miejscach graliście? Występowaliście na jednej scenie z kimś znanym?

- Graliśmy na prestiżowym festiwalu w Brodnicy, gdzie można było usłyszeć znane zespoły, ale teraz nazw nie pamiętam, w Białymstoku wystąpiliśmy z Golden Life, w Wągrowcu z Armią i Kolaborantami, w Łodzi z Blitzkrieg, w Legnicy z TSA i Moskwą. Już beze mnie zespół zagrał na znanej warszawskiej imprezie Róbrege, a także na Przystanku Woodstock w 2003 r. Poza tym występowaliśmy w wielu mniejszych miejscowościach całej Polski.

Któreś koncerty zapadły Ci szczególnie w pamięci?

- Było kilka takich. Wspomniany Jarocin, Piaseczno, gdzie okazało się, że nie było perkusji, którą na szczęście udało się sprowadzić, Białystok, kiedy to występował nikomu nieznany zespół, w którym na perkusji grał totalnie zalany Muniek z T.Love, miejscowość Góra, gdzie kolega trzymał mi baniaki, by te nie odjechały, Zawiercie, gdzie nie wiedzieć czemu, zagraliśmy na metalowej imprezie i ku naszemu zaskoczeniu, przyjęto nas całkiem dobrze, Złotoryja, w której kolega z zespołu spędził noc w areszcie, koncert na lubińskiej plebani, kiedy to ksiądz, by ostudzić rozgrzaną publikę, wyłączył nam prąd, co jeszcze bardziej ją podgrzało. No i Chojnów ze słynną zadymą metali ze skinami w czasie występu Marii Nefeli.


Fragment koncertu i zadyma w Chojnowie.


Mieliście w swoim dorobku jakieś profesjonalne nagrania?

- Z moim udziałem, to tylko te z wrocławskiego radia, ale nie były one ukończone, gdyż nasz niedysponowany wtedy wokalista nie dotarł do studia. Później zespół kilkakrotnie nagrywał w studio wydając własnym sumptem dwie płyty.

Zapewne mając w zespole osobę uzależnioną od narkotyków nie było wam łatwo.

- Zgadza się, wielokrotnie zdarzało się, że Kogut nie docierał na koncerty, olewał próby, więc podjęliśmy decyzję o usunięciu go z zespołu. Od tego czasu zespół nękały problemy personalne. Zmieniali się wokaliści, basista przeszedł na gitarę, by później zostać także wokalistą, a do zespołu dołączył basista Krzysiek. Niestety kilkanaście miesięcy później zdarzyła się tragedia. Kiedy wracał z Warszawy, został wyrzucony z pociągu ponosząc śmierć. Miał 24 lata.

Straszne, podobne historie przeżył zespół Dżem.

- No tak, narkoman w zespole i śmierć klawiszowca Pawła Bergera.

Wspomniałeś wcześniej, że MNF grała Chojnowie?

- Owszem zespół zagrał w 1992 r. na dużym koncercie Rock Pop Live, ale już beze mnie, gdyż opuściłem zespół 2 miesiące wcześniej. Zagrałem tam wtedy ze Stanem Spoczynku. Ponownie zawitali do nas w 1996 roku.

Czy to było twoje definitywne rozstanie z Maryśką?

- Nie, równo rok później wróciłem, ale po 10 miesiącach znów odszedłem, lecz tym razem również nie na zawsze. W 1996 r. wróciłem. W zespole śpiewała wtedy już stała wokalistka o bardzo ciekawej barwie głosu, a i muzyka się zmieniła z punka na modern rock. Niestety napięte stosunki z liderem spowodowały, że wytrzymałem 2 miesiące. To było moje definitywne odejście.


Koncert w Wołczynie



Nowe brzmienie zespołu


W 2006 doszło do niezwykłego wydarzenia, gdyż po raz pierwszy od 15 lat zespół Maria Nefeli zagrał koncert w oryginalnym składzie, reaktywując się na imprezę „Mały Jarocin w Legnicy”. Wystąpiliśmy tam razem z TSA, Moskwą i Zielonymi Żabkami. Była to także okazja, by spotkać się po tylu latach z wokalistą. Nieprawdopodobne, ale pomimo upływu 15 lat, on wyglądał młodziej niż wtedy.

W 2010 roku zagrałem gościnnie w legnickiej Spiżarni, prawdopodobnie ostatni koncert Maryśki.


Koncert Mały Jarocin w Legnicy w 2006 r.



Przejdźmy teraz na chwilę do zespołu bliższemu naszemu miastu, Stanowi Spoczynku, który był chyba najbardziej aktywną chojnowską kapelą. Opowiedz coś o nim.

- Założyłem zespół z basistą Mirkiem w 1990 roku. Zaczynaliśmy w Rolniku i tam daliśmy pierwszy występ. Kilka tygodni później dołączył do nas lubiński gitarzysta Adam, z którym grałem w szkolnym zespole w Chróstniku. Daliśmy kilkanaście koncertów w Polsce m.in. w Jarocinie, Brodnicy, Jeleniej Górze, Lubinie, Górze, Świerzawie, Chocianowie. Na 1-go Maja graliśmy w Chojnowie, a scenę tworzyła trybuna służąca do przemówień. Zespół istniał do 1994 roku, natomiast ja odszedłem w 1992, ale zagrałem z nimi pożegnalny koncert dwa lata później. Ciekawostką jest, że rok temu zespół się reaktywował. Proponowano mi grę, ale nie skorzystałem.


Koncert SS w Chojnowie


Mieliście jakieś sukcesy na koncie?

- Owszem, na Przeglądzie Ekologicznym w Lubinie, zdobyliśmy pierwsze miejsce. Zwyciężyliśmy także na trzeciej scenie w Jarocinie. W nagrodę zagraliśmy na Małej Scenie oraz dostaliśmy wielką rzeźbę punkowca. Mieliśmy z nią problem, gdyż była ciężka jak cholera i nikt nie chciał jej dźwigać. Na szczęście podjął się tego, masywnie zbudowany kolega z brygady. Pamiątka ta stoi do tej pory u mnie w domu. Tak jak w przypadku MNF, gdzie omijały mnie najlepsze koncerty i nagrania w studio, tak i w przypadku SS ominął mnie udział w dokumencie „Ujeżdżanie konia” wyemitowanego w TVP, ponieważ powstał on już po moim odejściu. Choć, jak zobaczyłem ich występ, to nie żałuję, gdyż nie wypadli w nim dobrze. Przyjęli wtedy kolesia na wokal, który raczej nie potrafił śpiewać.

Czy po opuszczeniu SS grywałeś jeszcze?

- Oczywiście, choć zazwyczaj były to kilkutygodniowe projekty. Z niejakim Amadeushem dałem jeden koncert w Bolkowie, obok Magnusa i Acid Drinkers, z Wehikułem Czasu i Jublem zagrałem w Chojnowie. Dopiero w 2000 roku zaczepiłem się na dłużej w legnickiej kapeli Outer Edge. Spędziłem z nimi 2 lata, grając kilka koncertów min: na Dniach Legnicy, Juwenaliach i w finale Jeleniogórskiej Ligi Rocka. Dwa razy zagraliśmy także w Chojnowie - na WOŚP w MDK, oraz na koncercie zorganizowanym przez Niebieski Parasol, razem z Gabrielem Fleszarem. Bardzo miło wspominam ten koncert, gdyż dawno nie widziałem tak dobrze bawiących się chojnowian. To był mój ostatni regularny zespół.


Koncerty Outer Edge w Chojnowie

Obecnie nie grasz nigdzie. Nie ciągnie cię?

- Owszem, ale nie ma na razie żadnych perspektyw na konkretne granie i koncertowanie, bo tłuczenie tylko w piwnicy, już mnie nie bawi. A poza tym odbiło się to na moim słuchu, więc muszę go oszczędzać. Ale całkiem nie wyszedłem z wprawy, bo często ćwiczę...na kolanach.

Gdybyś teraz miał swój zespół, to jaką muzykę chciałbyś grać?

- Chciałbym łączyć rocka z nietypowymi, jak na tę muzykę instrumentami, dętymi, skrzypcami, fortepianem, dodając do tego chór. Może także mieszać klasykę z rockiem.

Od czasu, do czasu można cię zobaczyć w roli wokalisty.

- Jakiś czas temu stwierdziłem, że jednak bardziej od bycia perkusistą, ciągnie mnie teraz śpiewanie, bo tak naprawdę, to w domu śpiewam od zawsze (pozdrawiam sąsiadów), ale musiało upłynąć sporo czasu, bym wystąpił publicznie, co miało miejsce kilka lat temu na Dni Chojnowa.

Jakiej muzyki słuchasz?

- Czasem się zastanawiam, czy dużo jest osób, o tak rozbieżnych gustach muzycznych. Słucham przede wszystkim rocka i metalu, od ciężkiego po jego lżejsze brzmienie a poza tym popu, punka, muzyki poważnej, filmowej, trochę bluesa, a nawet, choć do wierzących nie należę, kawałków religijnych. Generalnie jestem zwolennikiem muzyki lat 70-80- tych.

Wymień swoich ulubionych wykonawców?

- Bezapelacyjnie poza konkurencją jest zespół The Beatles. Poza tym bardzo lubię ELO, Smokie, Queen, Pink Floyd. Z kapel metalowych Iron Maiden, starą Metallicę, Nightwish,Within Temptation, Slayer, Black Sabbath, Therion, który łączy metal z orkiestrami i chórami. Wszystkie te metalowe zespoły miałem okazję słyszeć na żywo. Lubię piosenkarki operowo popowe Sarę Brightman i Emmę Shapplin, a także Jamesa Lasta, wykonującego orkiestrowe wersje światowych przebojów. Z polskich wykonawców bardzo lubię Dżem, który widziałem chyba z 7 razy, w tym dwa razy z Ryśkiem, Lady Pank, Kult, stary Lombard i Bajm. Ciekawe ile osób pamięta, że byli w Chojnowie.

Faktycznie imponujący rozrzut. A najbardziej nielubiane style?

- Techno, rap, disco polo.

Czy potrafisz wyobrazić sobie życie bez muzyki?

- Zdecydowanie nie. Towarzyszy mi ona od 14 roku życia, kiedy to, by nagrać swój ulubiony kawałek na szpulowy magnetofon, słuchało się Listy Przebojów Programu Trzeciego.To były czasy…

Dziękujemy za rozmowę.

- Ja także dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca.


Osoby zainteresowane twórczością zespołów, w których udzielał się Rafał, zapraszamy do odwiedzenia jego kanału na YT, gdzie zamieścił on sporo materiałów audio i wideo.

https://www.youtube.com/user/1Ciany




Komentarze

Ale jazda, ciekawe co na to Psymon:)
zgłoś komentarz
super Rafal!swietne masz wspomnienia!az Ci zazdroszcze tego jak spedzales czas i sie realizowales:)prawdziwa dusza artysty w pelnej odslonie!szkoda ze jeszcze nic nie bylo wzmianki i tym ze lubisz fotografowac bo tez jestes w tym dobry.masz pasje i je realizujesz,realizowales.naprawde gratulacje
zgłoś komentarz
*komentarz usunięty z powodu łamania regulaminu Portalu* /admin
zgłoś komentarz
Rafał ma pasje,które realizuje.To należy pochwalić bez względu na to,czy komuś śpiew jego podoba się czy nie.Oczywiscie,leń Psymon,który tyłka nie ruszy 100 zarzutów będzie miał.Ale na takich Rafał uwagi nie zwracaj.Fajnie,że masz odwagę,że coś robisz,itd,jest ok/
zgłoś komentarz
@qwer masz jakieś urojenia ? widzisz gdzieś moją wypowiedź poza tą teraz na ten temat czy masz manię prześladowczą związaną z moją osobą ? Bo on wcale mnie nie interesuje i nie mam zamiaru tego komentować .Mam nadzieję że to jasne.
zgłoś komentarz
pamietam czasy jak chojnow pretendowal do bycia jarocinem gdy zjechaly sie skiny punki i inni te czasy juz nie wroca choc pewnie reakcje bylyby takie same bo mentalnosc niewiele sie zmienila mimo uplywu lat
zgłoś komentarz
*komentarz usunięty z powodu łamania regulaminu Portalu* /admin
jak dla mnie ten gosc powinien zostac wywalony z listy zarejestrowanych uzytkownikow.jestem ciekawy czy rafal widzial co ten typ napisal?ja bym mu nie popuscil za to jak go nazwal.ale widocznie portal chce tolerowac patologie?przeciez to prywatny portal wiec moze byc dziki zachod?
zgłoś komentarz
Juz Psymonie zapomniales jak Rafała obrazałes.
zgłoś komentarz
Nie wiem co tam było napisane ,jak tu zajrzałem treść była już usunięta.Jeśli jednak mają być jakieś kryteria usuwania kont użytkowników to @qwert za obelgi i wulgaryzmy które ciągle są na portalu tak samo @Melinda za nazywanie innych trollami i idiotami powinni być usunięci.
zgłoś komentarz
@quwer nie pamiętam ,najczęściej żartuje sobie z niego bo to zabawny gość.Czasami mu coś tam wytknę jednak nie używam wulgaryzmów jak ty czy jak on wszędzie nie widzę trolli czy idiotów jak on .Oczywiście jeśli mnie sprowokuje to nie pozostaje mu dłużny skoro administracja tak szybko nie działa jak w tym przypadku.
Odpowiesz mi na pytanie ,masz urojenia i manię prześladowczą związaną z moją osobą ?
zgłoś komentarz

Dodaj Komentarz

Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz.