Specerkiem po Tczewie
Data utworzenia: 27 sierpień 2019, 15:16 Wszystkich komentarzy: 3
Kolejną, nieco szaloną podróż mam już za sobą. Szaleństwo miało miejsce w sobotę 24 sierpnia. Cel podróży - Tczew, powód - In Memoriam XVIII Grzegorza Ciechowskiego. Od początku lat 80-tych ubiegłego wieku jestem wiernym fanem tego nieodżałowanego artysty.
Sama podróż taborem PKP w tą i z powrotem odbywała się pod specjalnym nadzorem policji. Tego dnia ekstraklasowy Śląsk Wrocław miał mecz wyjazdowy z Lechią Gdańsk. Mimo, że był to pojedynek przyjaźni (zakończony przyjacielskim remisem 1:1), eskorta policyjna skutecznie uciszyła niezdrowe emocje. Zaopatrzony byłem w pozycje (książki i płyty) dotyczące mojej twórczości.
Tczew o 12:30 powitał mnie wspaniałą słoneczną pogodą. Ponieważ impreza rozpoczynała się o 17:30, miałem kilka godzin na spacer. Część miasta, tuż za dworcem PKP, po rewitalizacji jeszcze pachnie świeżością. Tuż przy wejściu głównym dworca umieszczono wystawę poświęconą Kazimierzowi Piechowskiemu, tczewskiemu bohaterowi z okresu II wojny światowej.
Pierwsze kroki skierowałem do "Republikańskiej Lokomotywy". Machina pomalowana w biało-czarne pasy jest swoistym symbolem dla fanów zespołu Republika. Potem azymut obrałem do Muzeum Wisły, po drodze mijając Urząd Miasta, który na czas imprezy ozdobiony był flagami z republikańskimi barwami. Gdy dotarłem do celu, jednej z pracownic muzeum wręczyłem prezent przygotowany przez nasze muzeum, a tomik Fabryce Sztuki. Pakiety promujące zrobiły ogromne wrażenie.
Czas jednak mijał szybko. Tegoroczna edycja festiwalu z powodu mniejszych nakładów finansowych miała nieco inną formułę. Główna, druga część imprezy, odbyła się na miejskiej starówce co klimatem przypominało nasze obchody 15 sierpnia. Moje pojawienie się zaskoczyło wszystkich - Przybysz z Dolnego Śląska?! Tyle kilometrów!
Zmęczenie dawało się we znaki, jednak świadomość, że najciekawsze dopiero przede mną, skutecznie poprawiało humor. Bez problemów mogłem operować za kulisami imprezy. Dzięki temu poznałem m.in. Piotra Bukartyka z zespołu Nocny Pociąg i Sztywny Pal Azji. Wszystkim spodobały się moje wydawnictwa. Nazwano mnie także poetą co bardzo zadowoliło moje ego.
Parada jaka przeszła ulicami miasta jak żywo przypominała pochody pierwszomajowe, z tym, że tego dnia królowały barwy czarno-białe. Niezwykłym przeżyciem był występ uczniów i nauczycieli Szkoły Muzycznej. Ich wykonanie moich ukochanych "Telefonów" przyprawiło o ciarki na plecach. Tuż przed koncertem obejrzałem wystawę "Grzegorz Ciechowski w obiektywie Mirosława Stępniaka".. Ekspozycja "pilnowała" pomnikową postać poety Romana Landowskiego, usytuowanego na ławce.
Nowa oprawa festiwalu sprawdziła się. Było mnóstwo ludzi. Gościem honorowym była pani Aleksandra Krzemińska - siostra Grzegorza. Fani też dopisali. Z zespołu Republika był tylko perkusista Sławomir Ciesielski. Na scenie dobór wykonawców był taki, że nie było mowy o nudzie - od pokazów baletowych, poprzez różne klimaty muzyczne. Wszyscy zaprezentowali repertuar związany z artystą ziemi kociewskiej.
Nie obejrzałem występów do końca. Nocny pociąg, który wiózł mnie w drogę powrotną, stukotał mi do snu przypominając jednocześnie słowa Piotra Bukartyka nt. moich wierszy - Znalazłem tu kilka ciekawych tez...
Optymistycznie więc patrze w przyszłość.
Piotrek Misikiewicz
Komentarze
21:33
07:59
16:38